Jezus powiedział swoim uczniom: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek słyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam oznajmi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego bierze i wam objawi”.
(J 16,12-15)
„Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie.”
Dzisiaj niedziela Trójcy Świętej.
Najbardziej niepojętej Tajemnicy świata.
Tajemnicy, która z miłości odsłania się i fascynuje, zaprasza do poznawania siebie.
Nie od razu: po łyżeczce*.
Tyle, ile można znieść w momencie, w którym się jest.Pozwolę sobie tak osobiście dziś, bo niedziela Trójcy jest dla mnie szczególna.
Czemu? Bo właśnie w niedzielę Trójcy, podczas przygotowania do bierzmowania (tak!) homilia wygłoszona w naszym małym kościele przez księdza A. zachwyciła mnie na tyle, że poprosiłam, żeby mi ją wydrukował, bo chciałam ją przeczytać jeszcze raz. Dziewięć lat później zostałam teologiem ze specjalizacją z dogmatyki. A konkretnie – z trynitologii… czyli z nauki o Trójcy Świętej. I to był dopiero początek tej kompletnie nieprzewidywalnej przygody, jaką jest przyjaźń – przyjaźń z Nim. Bogiem, który jest niepojęty – a mimo to można go znać i kochać. I nigdy się Nim nie znudzić.To jest moja droga.
A jaka jest Twoja?
Jak Ty patrzysz na Trójcę Świętą?
Co w Niej widzisz?
Czy potrafisz słuchać Ducha, gdy przychodzi prowadzić Cię do całej prawdy?
Czy chcesz tam za Nim iść, by ostatecznie móc poznać Ojca, i Syna, i Ducha twarzą w twarz, tak, jak się rozmawia z przyjacielem?Pomyśl dziś.
Dobry dzień na to.Marta
*Augustyn