Ciebie, mój Boże, pragnie moja dusza
Boże, mój Boże, szukam Ciebie
i pragnie Ciebie moja dusza.
Ciało moje tęskni za Tobą
jak zeschła ziemia łaknąca wody.
Oto wpatruję się w Ciebie w świątyni,
by ujrzeć Twą potęgę i chwałę.
Twoja łaska jest cenniejsza od życia,
więc sławić Cię będą moje wargi.
Będę Cię wielbił przez całe me życie
i wzniosę ręce w imię Twoje.
Moja dusza syci się obficie,
a usta Cię wielbią radosnymi wargami.
Gdy myślę o Tobie na moim posłaniu
i o Tobie rozważam w czasie moich czuwań.
Bo stałeś się dla mnie pomocą
i w cieniu Twych skrzydeł wołam radośnie.
(Ps 63, 2. 3-4. 5-6. 7-8)
Ciało moje tęskni za Tobą jak zeschła ziemia łaknąca wody.
W czasie wielkich upałów albo w chorobie z gorączką każdy wie, że powinien dużo pić, żeby się nie odwodnić. Odwodnienie bowiem jest niekorzystne dla zdrowia, a nawet może zagrozić życiu. Łatwo rozpoznać ten czas, zatem pijemy obficie i zapobiegamy kłopotom.
Gorzej jest w zwyklejszym czasie, gdy ani nie ma upału, ani zbytniego chłodu, nic szczególnego się nie dzieje z naszym zdrowiem, zwyczajnie pracujemy i spędzamy wolny czas. Zdarza się wtedy, że czujemy jakiś brak, głód – nie głód, szukamy ‚czegoś na ząb’, chrupiemy to i tamto, nic nas nie zaspokaja, aż w końcu, gdy wzrok spocznie na butelce wody – okazuje się, że chciało nam się po prostu pić. Pijemy szklankę za szklanką ze zdumieniem, że nie rozpoznaliśmy tak prostej przyczyny dziwnego samopoczucia, że mogliśmy zapomnieć o tak prostej i podstawowej rzeczy.
Czy nie tak jest z szukaniem Boga?
Szukamy go w potrzebie i chorobie, wtedy wiemy, że jest Różaniec i nowenny, grzechy nas uwierają, ale gdy nam się ‚dobrze dzieje’, pomału o Nim zapominamy, tracimy gorliwość, nawet do Komunii nieczęsto chodzimy, bo to by trzeba najpierw do spowiedzi, ale – jakby nie ma z czego się spowiadać…
Zdejmij Pismo Święte z półki.
Odkurz.
Pij.
Tego ci trzeba.
Magdalena