Słysząc głos Pana, serc nie zatwardzajcie
Przyjdźcie, uwielbiajmy Go, padając na twarze,
klęknijmy przed Panem, który nas stworzył.
Albowiem On jest naszym Bogiem,
a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku.
Obyście dzisiaj usłyszeli głos Jego:
«Niech nie twardnieją wasze serca jak w Meriba,
jak na pustyni w dniu Massa,
gdzie Mnie kusili wasi ojcowie,
doświadczali Mnie, choć widzieli moje dzieła.
Przez lat czterdzieści to pokolenie wstręt we Mnie budziło
i powiedziałem: Są ludem o sercu zbłąkanym
i moich dróg nie znają.
Przeto przysiągłem w gniewie,
że nie wejdą do mojej krainy spoczynku».
(Ps 95, 6-7c. 7d-9. 10-11)
To jeden z moich ulubionych psalmów.
Tak bardzo czuję się ponownie wezwany, żeby nie obstawać za wszelką cenę za swoimi pomysłami. Mam tyle potrzeb, planów, niezdobytych szczytów i wszystkie chciałbym realizować natychmiast. I buntuję się naprawdę mocno, kiedy z tych planów nic nie wychodzi. Moje zatwardziałe serce nie dopuszcza głosu Ojca. Ta zatwardziałość może trwać niezwykle długo. Psalmista przypomina czterdzieści lat.
Umieć ustąpić, odpuścić, poluzować, powiedzieć: ok, nie moja wola, ale Twoja niech się stanie.
Być może doświadczysz tego dopiero, jak padniesz na twarz, jak klękniesz przed Panem…
Dobrego dnia
Boanerges